Witchcraft - Forum ezoteryczne

Pełna wersja: Wicca dla początkujących - Thea Sabin
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Recenzja pochodzi z Bloga Czarowniczego. Zapraszam do lektury!

Na naszym, skromnym jeszcze, czarowniczym rynku wydawniczym wciąż jest nowinką i być może dlatego wiele osób po nią sięga. A może to kwestia opinii znanej wiccanki (jak sama przyznała - lekko wyciętej) na okładce. Całość sprawia, że książka jest coraz bardziej popularna i kilka osób już mnie pytało, co o niej sądzę. Więc dzisiaj będzie o tym, co sądzę o książce Wicca - religia czarownic - dla początkujących Thei Sabin, wydanej u nas nakładem Illuminatio.

A muszę Wam rzec, że nie jest źle. A przynajmniej nie tak źle, jak mi się wydawało, że będzie.

Niestety nie jestem w stanie ocenić wydania ani tłumaczenia, bo książkę udało mi się zdobyć tylko w wersji oryginalnej, czyli po angielsku (a dokładniej po amerykańsku, o czym później). To, co mi się rzuciło w oczy to fakt, że okładka oryginału jest po prostu ładniejsza. Dużo ładniejsza. Co prawda trochę sztampowa jest (wow, księżyc taki święcący, las taki mroczny, wow, wow), ale klimaciarska i elegancka. Taka, jakiej czytelnik by się spodziewał. Wydanie polskie okładką straszy. Pomijając potrójny księżyc z pentagramem, który jest po prostu szkaradny, cała stylistyka z szarymi paskami przypomina mi tanie wydania lektur szkolnych z opracowaniem. Dramat.
Zupełnie nie rozumiem też, dlaczego zupełnie bez żadnego powodu dodano słowa "religia czarownic" na okładce, skoro oryginał tytułu to "Wicca for beginners". Czy słowa "czarownica" i "religia" aż tak wpływają na sprzedaż wydawnictwa, które się specjalizuje w ezoteryce? Całość sprawia raczej, że właściwie nie wiadomo, jak zapisać ten tytuł.



Zajrzyjmy do środka.
Całość (podzielona na 12 rozdziałów) zaczyna się od wstępu o autorce, która rzekomo praktykującej Wicca od kiedy była nastolatką. Ano tak - jesteśmy w Ameryce.

W tym miejscu wszystkim kochanym Czytelnikom przypominam i przypominać pewnie nie raz będę. Wicca w Ameryce i Europie nie znaczy to samo! W Ameryce czarostwo i pogaństwo wszelkiej maści jest wrzucane do wielkiego wora "Wicca", albo przynajmniej jest z Wicca kojarzone. To, co jest Wicca w Europie, w Ameryce jest zaledwie cząstką tego wora i nazywa się Gardnerian/Alexandrian Wicca lub British Traditional Wicca (albo Witchcraft).

Jak wiele pozycji z Ameryki, ta książka ma sens dla nas, Europejczyków, tylko, jeśli pamiętamy o tym podczas lektury!

Chociaż książka nie jest stricte o Wicca z naszego punktu widzenia, to dla osoby początkującej, zwłaszcza w magii, jest całkiem niezła. Dwa pierwsze rozdziały mówią ogólnie o Wicca - przynajmniej taki był najwyraźniej zamysł autorki. Nie jest to część pozbawiona gaf - na przykład definiowanie Wicca jako "Europejski szamanizm", lub też opisywanie "Księgi Cieni" jako magiczny notatnik (co jest często używane zamiennie przez wiedźmy ze Stanów), tym niemniej to całkiem udany fragment książki. Całość traktuje oczywiście o tej amerykańskiej "wicca", jednak sądzę, że pod większością stwierdzeń wielu inicjowanych wiccan mogło by się podpisać.

Kolejne dwa rozdziały to również całkiem niezła część, poświęcona z kolei podstawowym magicznym narzędziom. Myślicie, że na pierwszej liście jest athame? Błąd! Autorka pisze natomiast o wizualizacji, uziemianiu, osłonach, medytacji... generalnie o różnych metodach pracy z energią. Całkiem przyjemnie się to czytało, proponowane ćwiczenia są przystępnie, klarownie opisane, łatwe i bezpieczne do spróbowania samemu. Mogę ją z czystym sumieniem polecić osobom, które chcą zacząć stawiać pierwsze kroki w swoim rozwoju magicznym. Jednak tutaj wielki znak ostrzegawczy! Tyczy się on nie tylko tej książki, ale w zasadzie każdego samodzielnego treningu. Pamiętajcie, że jeśli kiedyś dołączycie do kowenu, magicznego zakonu czy jakiejkolwiek innej magicznej grupy, może ona mieć inne wymagania i metody pracy! Niektóre nawyki bardzo trudno zmienić.

Dalej już się zaczyna pod górkę. Krąg, cztery żywioły, Bogowie - tu dużo technikalii, a mało opisu podstaw i niezbyt rozbudowana warstwa teologiczna. O tym, czym jest magiczny Krąg w Wicca w ogóle jest niewiele i dużo tu moim zdaniem brakuje. O Bogach Wicca nie ma prawie nic, bo trudno czasem opisać coś objętego tajemnicą. Jednak autorka robi, moim zdaniem, zasadniczy błąd, typowy dla amerykańskich wydań i opisuje Bogów wiccańskich, jakby byli nie za bardzo dookreśleni, więc możesz sobie w zasadzie dobrać jakich Bogów chcesz z innego panteonu. Nie... to nie tak działa - przynajmniej nie w Tradycyjnej Wicca. Opisy jak zdobywać informacje o Bogach, jak zapoznawać się z nimi, jak znaleźć osobistego patrona są całkiem sympatyczne. Ale nie wiele mają wspólnego z Wicca jako taką.

Podobnie mieszane uczucia mam w stosunku do kolejnych rozdziałów o narzędziach (tu jest o athame) i Kole Roku. Narzędzia są opisane cokolwiek po łebkach i z dość eklektycznego punktu widzenia - zabrakło na przykład pentakla czy informacji, że wiccanie mogą posługiwać się mieczem. Święta opisane są wręcz skrótowo. Autorka wspomina co prawda, że różni wiccanie mogą mieć różne interpretacje - co jest prawdą, bo spotkałam się z różnym odbiorem Sabatów w różnych liniach, ale w końcu autorka nie podaje właściwie żadnej interpretacji. Podaje też te nieszczęsne nazwy z sufitu (Litha, Mabon), nie podając skąd się wzięły. W przypadku tego najbardziej nieszczęsnego - Mabon - wprost przyznaje, że tego nie wie.

Następnie mamy podsumowanie, jak zrobić rytuał i zaklęcie o ile rozdział o zaklęciu był jeszcze w porządku, poruszał kwestie nie wpływania na wolną wolę innych osób, skojarzeń w magii sympatycznej i podobnych instrukcji, to rzecz o "wiccańskim rytuale" moim zdaniem była kompletnie niepotrzebna, tym bardziej, że podobne przykłady były już podane wcześniej (np. rytuał poświęcenia magicznych narzędzi).

Zupełnie natomiast nie wiem, co myśleć o ostatnim rozdziale. Podpowiada np. jak szukać grupy - innych osób zainteresowanych Wicca i magią. Myślę, że na naszym gruncie może się kompletnie nie sprawdzić, chociażby dlatego, że wiccanie w Polsce generalnie starają się zachować europejską nomenklaturę i w zasadzie opis poszukiwania wiccan należało by zmienić na poszukiwania ezoteryków i pogan maści wszelkiej, aby ten rozdział miał sens. Trochę bezprzedmiotowe z mojego punktu widzenia są rozważania, czy pracować samemu czy w grupie. Sami rozumiecie... ;)
Najfajniejszy w tej części był podrozdzialik, jakich cech szukać w grupie, do której chcielibyśmy dołączyć. Może się przydać podczas poszukiwania kowenu i arcykapłanów.

Natomiast w ogóle nie rozumiem listy "wiccańskich" tradycji stworzonej przez autorkę. Wspomina co prawda o istnieniu gardnerian i aleksandrian, ale do tego dorzuca Feri, Asatru, Celtycki Rekonstrukcjonizm i Cochrane'a, po części chyba obrażając w pewien sposób wszystkich powyżej tym wrzuceniem do wspólnego wora. Na dokładkę mamy Minoan/Dianic, Central Valley, Blue Star, Seax, NROOGD i jeszcze parę innych tradycji nie uznawanych za Wicca w Europie.
Na prawdę nie wiem, o co tu chodzi.

Podsumowując 4/6
Książka wcale nie jest zła. Czyta się ją łatwo, lekko i przyjemnie, nie ma jakichś zastraszających błędów. Ma oczywiste braki, ale można się tego spodziewać - jest to zasadniczo książka napisana przez Amerykankę dla Amerykanów. Moim zdaniem całkiem znośna, jeśli czytelnik posiłkuje się przy jej lekturze czymś, co zostało napisane przez inicjowanego wiccanina, albo może się wręcz z taką osobą skontaktować i dopytać. Lepiej zorganizowana i przemyślana, klarowniejsza niż inny, podobny jej podręcznik. Wspomina przynajmniej o istnieniu BTW i o tym, że bez inicjacji w tradycję niektórzy mogą cię nie uznać za wiccanina i to bynajmniej nie ze złośliwości czy elitaryzmu. Mimo wszystko wciąż stawia na dużą dowolność w doborze źródeł i inspiracji, co w Tradycyjnej Wicca nie zawsze jest zgodne z prawdą.
No tak, tylko że to nie jest książka o Wicca Tradycyjnej (tak, wiem, podkładam się na samym wejściu ;-) ). Więc dlaczego oczekujesz, że będzie pisana z punktu widzenia inicjowanego wiccanina? Co do narzędzi i świąt zgadzam się w zupełności.
Cóż, raczej Wiccanie po inicjacji nie akceptują tych co się nazywają Wiccanami, mimo, że nie mieli inicjacji. Pewnie stąd te oczekiwania. Jeśli by ktoś napisał książkę "Katolicyzm dla początkujących" i radził mi w książce ścieżkę katolika... wszystko powinno zacząć się od chrztu. Bo inaczej dalsza katolicka praktyka byłaby niepełna, wszak nie mogłabym dostąpić kolejnych sakramentów, które miałyby umocnić moją wiarę.


Książkę czytałam, w sumie to podzielam zdanie Sheilii. O Wicca po inicjacji nic nie wiem, bo jej nie przeszłam, więc niektóre zarzuty ciężko byłoby mi wytoczyć samej, ale jeśli chodzi ogólną jakoś książki, to śmiało mogę ją polecić zainteresowanym. Oczywiście trzeba brać na poprawkę, że jest to powiązane z rzeczywistością amerykańską. W Polsce wygląda to inaczej (np. jeśli chodzi o dostęp).