Hej, to akurat postaram się opisać w skrócie.
Nie wiem czy jest sens rozpisywać się o mojej przeszłości ale opiszę krótko - jestem osobą naprawdę uduchowioną, choć w życiu często przebywałem z osobami mające niskie wibracje (np. pijakami, czy dzisiaj pracuję z osobami niepełnosprawnymi - najczęściej ze schizofrenią).
Zawsze mnie ciągnęło do niskich wibracji - często jadłem dużo fast foodów, i przez to mam otyłość.
Do czego zmierzam - otóż w życiu nie znosiłem optymizmu - nie dlatego, że "wolę" myśleć negatywnie - a zawsze kiedy tylko choć raz pomyślałem coś pozytywnie - zazwyczaj dostawałem "kopa w dupę". Nie od ludzi. Od Świata. Dlatego jestem pesymistą.
Ale konkretniej - już trzy razy w życiu źle komuś życzyłem przez co nawiedzały mnie byty.
Tak było trzy lata temu - gdzie nic nikomu nie wybaczałem, byłem otyły, piłem, i stało się to, że przyszły do mnie byty, które mnie w nocy budziły, obserwowały, przyklejały się, czerpały energie itd. Mając nerwicę - miały pożywkę.
Pomogło wyczyszczenie amuletów, których nie czyściłem (pierścień atlantów i pentagram).
Dziś - konkretniej miesiąc temu było podobnie - we mnie nienawiść do ludzi, nic nikomu nie wybaczałem, ciągła chęć zemsty, złorzeczenie i stało się to, że w nocy śniło mi się wywoływanie duchów i przyszedł do mnie byt, który był silny i mocno demoniczny (nie chciał się ujawnić).
Od tamtej pory miałem nerwicę, mało jadłem.
Teraz - byłem już oczyszczony (z podpięć itd.). Miałem też oczyszczenie ciała astralnego (coś z przszłości).
I... nie wiem, nie jestem w stanie żyć na wysokich wibracjach.
Owszem, że przestałem jeść mięso. Ale co z tego skoro dalej ciągle coś mnie złości, oraz nie mogę podejmować decyzji (mam zaburzenia obsesyjno-kompulsywne i podświadomość ciągle się musi wypowiadać - co ciekawe mają racje). Praktycznie - ja swoje one swoje. Ja coś chcę - one zabraniają (choć mają rację).
Ego? Do dupy z tego co widzę.
Poczułem dzisiaj oczyszczenie, że jestem światłem. Co z tego skoro za chwilę przestraszyłem się myśli i się i sie skończyło? Za chwilę byłem w KFC i się zezłościłem.
Stwierdziłem jedno - nie jestem gotowy. Ani na rozwój duchowy ani na oświecenie.
Ale - kiedy podpinały sie do mnie byty - popsułem coś przy czakrach. Co popsułem? Włączyłem medytację (dźwięki solfrezowe na czakrę). Skończyłem na czakrze gardła - wciąż głupie myśli, choć pobudziły się tamte.
Drugi raz - skończyłem na czakrze trzeciego oka. I? Pobudzało się, było zbyt aktywne przez co czułem FAŁSZYWE oświecenie/przebudzenie nie wiem.
Kiedy podpinały się u mnie byty (trzy lata temu też) to czuję, że jest to przebudzenie duchowe. Możliwe to? Ja nie sądzę. Nie wierzę już.
I tak ciągle nie mogę przestać myśleć o duchowości, ciągle się boję bytów. Nie mówię o tych z Astralu. Mam ciągle myśli o złych. (i o jakichś z alternatywnej rzeczywistości).
No i mam myśli, że broń Boże na własne życzenie coś ściągnę (bo po pijaku czasami sam siebie za coś karałem).
W każdym razie - jak żyć? Zwłaszcza, że dostałem miejsce do zagospodarowania i co? Nie jestem w stanie. A martwię się, ponieważ Świat teraz przechodzi z wymiaru czwartego na piąty i osoby z wysokimi wibracjami tam przejdą. I? Nerwica robi swoje - że niby chce tam być choć czuję (nie wiem czy podświadomie), że w trzecim wymiarze nie będzie tak źle. Choć nie sądzę.
Poza tym - boję się obniżać czymkolwiek wibracji bo zaraz osłabię aurę i znowu jakiś byt się podepnie i po co mi to.
A na wszelki rozwój duchowy chyba nie jestem gotowy.
Co doradzicie? Szczerze i praktycznie.