Zdaniem pisarza człowiek nigdy nie jest sobą, traci autentyczność, popadając w kolejne narzucane przez innych ludzi formy, formy, których jest zarówno niewolnikiem, jak i twórcą. Formą będzie więc sposób bycia, czucia, myślenia, mówienia i działania. Świat dorosłych narzuca młodzieży formę infantylizującą (przez Gombrowicza proces ten nazwany został „upupianiem”); modni pisarze i publicyści narzucają inteligenckiej rodzinie schemat nowoczesnej, wyzwolonej obyczajowości, która krępuje nie mniej niż kanony mieszczańskiej pruderii; ziemianie – z kolei – narzucają służbie „gębę” chamów, służba ziemianom „gębę” panów. Forma podlega więc w powieści nieustannej krytyce, fałszuje bowiem ludzką naturę, jest źródłem zła i głupoty.
Forma to jednak – według Gombrowicza – coś o wiele potężniejszego niż zwykły konwenans społeczny. Powstaje nie tylko poprzez uzależnienie pojedynczego człowieka od grupy społecznej, która determinuje styl, zachowania, ale rodzi się już w zetknięciu człowieka z drugim człowiekiem. W Ferdydurke czytamy, że: […] człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego człowieka […]
Z:
http://ferdydurke.klp.pl/a-5765.html
Często jest tak, że np. w szkole itd zachowujemy się inaczej niż gdzieś indziej. Chcąc się komuś przypodobać, zachowujemy się inaczej, i to jest błąd.
Ale przez to obramowanie w Formę narzucone są nam pewne zasady, bez których większość ludzi zaczęłaby się zupełnie inaczej zachowywać, czasami nawet i gorzej(mimo naszych gwałtownych myśli, złości sprzeciwu... przecież trzeba -tak myślę-mieć szacunek do innych, do ich zdania, gdyż nie zawsze to, co myślimy jest słuszne). Zły jest natomiast ten drugi rodzaj, gdzie to zupełnie zachowujemy się wbrew swojej woli.
Dużo ludzi ogranicza innych, upupiając ich.
Ale myślę, że lepsze jest pozbycie się całkowicie Formy, niż całkiem w nią zaplątanie się.