W krajach północnych lata są krótkie, a zimy długie i mroźne. Życie jest ciągłą walką z
bezlitosną przyrodą: z chłodem i mrokiem, ze śnieżycami i lodem zimy, z przejmującym
wiatrem, z nagą skałą, której nie porasta żadna zieleń, z grozą wiejącą od ciemnych gór i
głębokich parowów, rozbrzmiewających wyciem wilków.
Ludzie, którzy tam żyli w zaraniu dziejów, musieli być silni i wytrzymali, aby w ogóle
przetrwać. Byli oraczami, a także wojownikami, walczyli z wilkami i dzikszymi jeszcze niż
one ludźmi, którzy napadali na nich z gór lub przychodzili znad morskich cieśnin i
fiordów, by palić ich domy, rabować dobytek i żywność, a częstokroć porywać im żony i
córki.
A jeśli nawet nie trzeba było się zmagać z dzikim zwierzem lub dzikszym jeszcze
człowiekiem, wydawało się, że same żywioły to olbrzymy, które toczą wojnę ż ludźmi,
mając za oręż mróz, wiatr i śnieg.
Był to okrutny świat, nie budził nadziei, ale istniały na nim: miłość i cześć, odwaga i
wytrwałość. Wielkie czyny domagały się spełnienia - żyli bardowie i skaldowie, mający o
nich śpiewać, aby nie zaginęła pamięć o bohaterach.
A jak w pieśniach i podaniach wspominano wielkie czyny mężów, tak snuto opowieści o
bogach, o Asach, którzy z pewnością w zaraniu czasu toczyć musieli jeszcze sroższe
boje z olbrzymami lodu, mrozu, śniegu i wody - skoro i teraz ledwo zdołano utrzymać ich
w ryzach.
Dawni Skandynawowie wierzyli, że na początku czasu nie było takiej ziemi, jaką mamy
teraz, wokół rozpościerała się tylko Ginnungagap, ziejąca pustka. Krążyły w niej jakieś
dziwne mgły, które w końcu się rozdzieliły, pozostawiając jeszcze głębszą pustkę. Na
południe od niej leżał Muspellsheim, kraina ognia, a na północ - Niflheim, kraina mgły.
Na południowym krańcu świata siedział z ognistym mieczem w ręku Surt, olbrzym ognia,
czekając na dzień zagłady, aby powstać i zniszczyć zarówno bogów, jak ludzi.
W samej głębi ziejącej pustki tryskało źródło życia, Hvergelmir, z niego wypływały rzeki,
ale okrutne tchnienie Północy ścinało ich wody, tworząc z nich miażdżące wszystko bryły
lodowe.
Z upływem wieków bryły lodowe w tajemniczy sposób osiadały przy źródle życia i
powstał z nich Ymir, największy z olbrzymów, ojciec straszliwych olbrzymów mrozu i w
ogóle całego rodu olbrzymów. Ymir począł żyć, a wraz z nim pojawiła się cudowna krowa
Audumla, której mlekiem się karmił. Ale po bardzo krótkim czasie lodowe ciało Ymira
popękało na drobne kawałki, a każdy z nich stał się olbrzymem szronu, ojcem wiedźm i
czarowników, wilkołaków i trolli.
Audumla potrzebowała pożywienia, lizała więc lód wokół siebie i czerpała stamtąd sól
życia, która wypływała z Hvergelmiru. Lizała lód pierwszego dnia, a wieczorem się
ukazały spod niego włosy mężczyzny, lizała drugiego dnia, a wieczorem wyłoniła się
głowa mężczyzny, zaś pod koniec trzeciego dnia - cały mężczyzna.
4
Ten pierwszy z Asów nazywał się Buri, był wysoki, silny i piękny. Miał syna imieniem Bór,
który poślubił olbrzymkę Bestię. Byli rodzicami tego z Asów, który zasadził drzewo
świata, Yggdrasil i stworzył ziemię.
Bór miał trzech synów: Odina, Viii i Ve. Odin, wszechojciec, był z nich największy i
najszlachetniejszy.
Toczyli boje z Ymirem, potężnym olbrzymem lodu. Z jego ran wytrysnęła lodowata woda
i zatopiła prawie wszystkich olbrzymów szronu z wyjątkiem jednego Bergelmira, który był
bardzo mądry j zręczny, i dlatego oszczędził go Odin.
Bergelmir bowiem zbudował arkę, schronił się w niej z żoną i dziećmi i wyszedł cało z
wód potopu.
Odin zaś i jego bracia strącili martwego Ymira w otchłań Ginnungagap i z jego ciała
uczynili świat, w którym żyjemy. Z jego lodowej krwi wyłoniło się morze i rzeki, z ciała -
suchy ląd, z jego kości wzniosły się góry, a z jego zębów powstały żwir i kamienie.
Odin i jego dzieci opasali ziemię kręgiem morza, a drzewo świata, jesion Yggdrasil,
wyrosło, aby utrzymać ją w miejscu, zacieniać potężnymi konarami i podtrzymywać niebo
– lodowato - błękitny szczyt czaszki Ymira.
Zgarnęli iskry, tryskające z Muspellsheimu, i zrobili z nich gwiazdy. Z królestwa Surta,
olbrzyma ognia, przynieśli roztopione złoto i odlali z niego świetlisty wóz słońca. Ciągnęły
go rumaki wcześnie się budzące i mocarne, a powoziła nim piękna dziewczyna, Sol.
Przed nią biegł jasny chłopak Mani, prowadząc wóz księżycowy zaprzężony w rumaki
najszybsze.
Słońce i księżyc biegną szybko i nigdy nie odpoczywają. Nie odważą się zatrzymać ani
na chwilę, bo każde z nich ściga rozjuszony wilk, dyszący żądzą pożarcia swej ofiary - co
nastąpi w dniu ostatniej wielkiej bitwy Ragnaroku. Owe dwa wilki są dziećmi zła, ich
matka, niegodziwa wiedźma, żyła w żelaznym borze ze swym mężem olbrzymem i
rodziła mu wilkołaki i trolle.
Kiedy Odin wprawił w ruch gwiazdy i oświetlił ziemię słońcem i księżycem, zwrócił się ku
nowemu światu, przez siebie uczynionemu. Olbrzymy i inne twory zła już spiskowały
przeciw niemu, wziął więc jeszcze trochę kości Ymira i odgrodził się ścianą gór od ziemi
olbrzymów, czyli Jotunheimu. Potem zwrócił się ku krainie, którą stworzył dla ludzi i
nazwał krainą środka, czyli Midgardem, i zaczął ją użyźniać i upiększać.
Z kędzierzawych włosów Ymira zrobił drzewa, z jego brwi - trawę i kwiaty, uformował też
chmury, aby płynęły po niebie i skrapiały ziemię łagodnym deszczem. A potem, chcąc
zapoczątkować ród ludzki, wszechojciec zaniósł drzewo jesionu i czarnego bzu nad
brzeg morza, z pierwszego zrobił Aska, z drugiego Emblę, pierwszego mężczyznę i
pierwszą kobietę. Dał im dusze, jego brat Viii obdarzył ich zdolnością myślenia i czucia, a
Ve wzbogacił ich mową, słuchem i wzrokiem.
Potomstwo tych dwojga zaludniło Midgard, ale panował wśród nich grzech i smutek,
ponieważ olbrzymi i inne złe twory przybierały postać mężczyzny lub kobiety i wchodziły
z nimi w związki małżeńskie, wbrew wszystkiemu, co czynił Odin.
Karły również przyłożyły do tego ręki, ponieważ nauczyły ludzi kochać złoto i potęgę,
jaką daje bogactwo. Te drobne istoty żyły w Niflheimie, krainie mgły, i w wielkich
podziemnych pieczarach. Powstały z ciała zmarłego Ymira i Asowie nadali im ludziki
5
kształt, ale obdarzyli o wiele większą sprawnością w dziedzinie sztuk i rzemiosł
związanych z obróbką żelaza, złota i drogich kamieni.
Owe karły, których władcą był Durin wyrabiały pierścienie, miecze i bezcenne skarby i
dobywały z ziemi złoto na użytek Asów.
Kiedy bowiem mądry Odin ukończył Midgard, zapragnął na wysokich gałęziach
Yggdrasilu, drzewa świata, stworzyć dla siebie potężną i piękną krainę, Asgard. Pierwszy
jego paląc, cały z lśniącego złota, nazywał się Gladsheim, siedziba blasku, i w nim to
zasiadał na wysokim tronie Odin, mając u boku piękną Frigg, swoją królową.
Ta para wzniosła pałace dla swych dzieci, wielkich bogów i bogiń, które miały
wkrótce wypełnić przeznaczone sobie zadania w długiej walce przeciw mocom zła: dla
Thora, pana grzmotu, i jego żony, złotowłosej Sif; dla śmiałego, rwącego się do boju
młodego Tyra strażnika bogów; dla jasnego Baldra, najpiękniejszego z Asów, i jego
żony, słodkiej Nanny; dla Bragego i Idun, zakochanych w muzyce i młodości; dla Ulla
łucznika i Vidara milczącego, i wielu, wielu innych.
Opasywały Asgard warowne mury z wieżami, wznosiły się w nim domy i pałace, a w
środku leżała jasna równina Idy, gdzie przed pałacem Odina, Gladsheimem,
rozpościerały się rozkoszne ogrody.
Odin i wszyscy Asowie przejeżdżali co dzień przez most Bifrost, ukazujący się ludziom
na ziemi jako tęcza, i schodzili do źródła Urd, pod korzeń jesionu Yggdrasil - wszyscy z
wyjątkiem potężnego Thora, który nie ośmielał się postawić stopy na ten delikatny łuk z
obawy, że załamie się pod jego ciężarem. Musiał przeto udawać się tam okólną,
wyboistą drogą przez góry, a na jego widok pierzchali w przerażeniu wszyscy olbrzymi.
Most Bifrost jaśniał na niebie, u wejścia nań bowiem płonął wielki ogień, który nie
dozwalał rodowi olbrzymów wedrzeć się do Asgardu.
W cienistym mroku, u stóp drzewa świata, Asowie odbywali narady, chcąc zadecydować,
jak udzielić pomocy rodzajowi ludzkiemu i jak prowadzić długą wojnę przeciw
olbrzymom.
A jeszcze niżej, w pobliżu źródła, stał piękny dwór, gdzie mieszkały trzy wieszcze siostry
Norny: Urd, Verdandi i Skuld, które wiedziały więcej niż nawet sam Odin. Urd mogła
widzieć wszystko, co zdarzyło się w przeszłości, przed Verdandi nie ukryło się nic, co
działo się współcześnie na którymkolwiek ze światów, Skuld zaś posiadała mądrość
największą, bo widziała przyszłość - a tego nie potrafił nawet sam Odin.
Później niejednokrotnie Norny zjawiały się w chwili urodzin bohatera, aby snuć przędziwo
jego losu i udzielić mu dobrych i złych darów, mających zaważyć na jego przyszłym
życiu.
Mogły odsłonić przed Odinem bieg świata i od nich to, jak również dzięki własnej
mądrości, wiedział o Ragnaroku, ostatniej wielkiej bitwie, która musi być stoczona przy
końcu świata, kiedy to Asowie i ich nieprzyjaciele, olbrzymi, rozgrywać będą do
ostatecznego zwycięstwa wielką wojnę dobra ze złem.
Norny chodziły również do jesionu Yggdrasil i codziennie podlewały jego największy
korzeń wodą ze źródła Urd.
Źli zaś nieustannie starali się zniszczyć drzewo świata: w dole. w Niflheimie, skąd
wyrastał jeden z jego korzeni, podły Nidhogg podgryzał go nieustannie, a węże korzeń
6
oplatały, zatruwając ukąszeniami. Wyżej zaś, cztery jelonki biegały po gałęziach,
podskubując liście. Na szczycie siedział mądry orzeł, przyglądając się temu, co się
dzieje, a intrygantka Ratatosk, ruda wiewiórka, przeskakując z gałęzi na gałąź krążyła w
dół i w górę między Nidhoggiem a orłem, przenosząc nowiny i plotki.
W środku tego przedziwnie skomplikowanego świata siedział Odin wszechojciec, niczym
łagodny pająk na pajęczynie. Jego siedziba, górująca nad Asgardem, nazywała się
Hlidskjalf, czyli ława drzwi, i stamtąd spoglądał na świat. Dwa oswojone kruki, Hugin i
Munin spoczywały mu na ramionach. Im to zawdzięczał wiele ze swej wiedzy, gdyż
codziennie rano zrywały się do lotu i przeleciawszy cały świat wracały wieczorem,
opowiadając, co widziały - Hlugin szybki jak myśl. Munin o wspaniałej pamięci, której nie
dorównywała niczyja.
Odm patrzał przed siebie i widział, jak za wysokimi górami, w Jotunheimie, olbrzymi
knują zło. Patrzył ku Midgardowi i widział, jak rasa ludzi pracuje w znoju na polach i
niemal jednej myśli nie poświęca wojnie i wojennej chwale. Czuł, że trzeba jeszcze coś
zrobić, i to szybko, aby w dniu ostatniej wielkiej bitwy mogli stanąć u jego boku
wojownicy zdolni do walki z olbrzymami.
Przywołał do siebie syna. Heimdalla. jasnego boga. zrodzonego w tajemniczy sposób o
poranku czasu przez dziewięć matek, dziewcząt-fal z krańców świata. Bóg ten miał zęby
ze szczerego złota, widział równie dobrze we dnie, jak w nocy, wzrok jego, doprawdy, był
tak bystry, że dostrzegał rzeczy o sto mil odległe, słuch zaś tak dobry, że słyszał, jak
trawa rośnie na ziemi, a wełna na grzbietach owiec. Odin mianował Heimdalla
strażnikiem i kazał mu zamieszkać na skraju Asgardu, w pobliżu Bifrostu. I mieć zawsze
przy sobie wielki róg - Gjallar, aby w razie napaści olbrzymów na Asgard mógł w ten róg
zadąć. Głos rogu niósł się przez cały świat.
- Heimdallu, mój synu - rzecze Odin. - Wyruszysz do Midgardu, przyjąwszy na siebie
postać, jaką uznasz za stosowną. Idź między mieszkających tam ludzi. Są oni dobrzy i
prości, a jednak nieodpowiedni do moich zamiarów. Wybierz spomiędzy nich najlepszych
i przez tajemne moce. jakimi władasz, spraw, niech dadzą początek trzem stanom, aby w
przyszłości człowiek rodził się z darami, jakie najlepiej rozwinąć może. i aby potrafił
doskonale wypełnić to. co jest jego zadaniem, a nie jak teraz umiał robić wiele rzeczy,
lecz żadnej dobrze. Niech to będą w odpowiedniej liczbie włościanie i ludzie rzemiosła
oraz wodzowie - każdy zrodzony do swojej roli. Chcę, żeby dzięki temu powstał potężny
lud. z którego mógłbym powołać bohaterów Midgardu, mających stanąć przy naszym
boku w ostatniej wielkiej bitwie, Ragnaroku.
Heimdall przeto przyjął na siebie postać krzepkiego wędrowca i minąwszy most Bifrost
znalazł się w krainie środka. Wielkimi krokami szedł przez zielone ścieżki, przez lasy i
pola. aż o zmierzchu stanął przed czyimś domostwem.
Drzwi były uchylone, wszedł więc. Na palenisku płonął ogień, wisiał nad nim garnek, po
jednej stronie siedział pan domu. po drugiej - pani domu. wieśniak Ai i jego żona Edda w
kapturze z tkanego w domu płótna.
- Witaj, obcy przybyszu - rzekli. - Powiedz nam. jak się nazywasz. i rozgość się jak u
siebie w domu.
7
- Jestem Rig wędrowiec - odparł Heimdall i usiadł pośrodku ławy. mając po jednej stronie
gospodarza, a po drugiej gospodynię.
Wtedy Edda przełamała chleb, ciężki, grubo mielony, zmieszany z otrębami, który zwykle
spożywali na kolację, i podawszy część gościowi, poprosiła, aby jadł i popijał rosołem z
garnka.
A kiedy zapadła noc, Rig wędrowiec rzeczywiście rozgościł się jak u siebie. Położył się
bowiem pośrodku legowiska, tam gdzie było najcieplej i najmiękcej, Ai i Edda zaś
zmuszeni byli leżeć po obu skrajach.
Trzy dni przebywał u nich ten dziwny gość, potem wyruszył w drogę, uśmiechając się do
siebie.
A w dziewięć miesięcy później Ai i Edda mieli syna, którego nazwali Thrall, co znaczy
niewolnik. Wyrósł szybko na mocarnego mężczyznę o twardych rękach z grubymi
palcami, o krzepkich barach, długich stopach i brzydkiej twarzy. Poślubił wędrowną
dziewczynę o spalonych słońcem ramionach, która zaszła boso na to wrzosowisko, a ich
dzieci wznosiły płoty i orały ziemię, hodowały świnie, wypasały stada kóz i wykopywały
torf na ogień. Ich synowie mieli takie imiona, jak Niezdara, Gbur i Prostak, a na córki
wołano: Zawada, Popiółka, Grubonoga.
Tymczasem Heimdall szedł dalej swą drogą przez Midgard i następnego wieczoru
przybył do innej zagrody. Drzwi były zaryglowane, lecz śmiało wszedł do izby. zobaczył
ogień płonący na kominku i siedząca przy nim parę dobrych ludzi, zajętych pilnie swą
robotą. Nazywali się Atti i Amma, byli porządnie ubrani i schludni - on miał przystrzyżoną
brodę i włosy przycięte, a kobieta włożyła czysty fartuch i zawiązała na szyi chusteczkę.
- Witaj, obcy przybyszu - rzekli. - Powiedz nam swoje imię i rozgość się jak u siebie w
domu.
- Jestem Rig wędrowiec - odparł Heimdall i usiadł na środkowym zydlu, mając po jednej
stronie gospodarza, a po drugiej gospodynię.
Wtedy Atti podał wieczerzę składającą się z aromatycznie pachnącej zupy i gotowanej
cielęciny, a potem poprowadził gościa do jedynego posłania w ich domu. Tutaj Rig
wędrowiec rzeczywiście rozgościł się jak u siebie. Położył się bowiem na środku
posłania, mając z jednego boku gospodarza, a z drugiego gospodynię, aby go grzali.
Przez trzy noce gościł u Attego i Ammy, a potem udał się w drogę uśmiechając się do
siebie.
A w dziewięć miesięcy później Attemu i Aminie urodził się syn. Nazwano go Karl, czyli
rzemieślnik, i wyrósł na silnego, wesołego mężczyznę o rumianych policzkach. Potrafił
przyuczać woły do orki, miał zręczną rękę do budowania domów, do kowalstwa, umiał
robić wozy i pługi.
Kiedy przyszła pora, znaleziono mu żonę i oboje prowadzili wspólne gospodarstwo,
uprawiali ziemię, tkali płótno i skrzętnie składali oszczędności.. Żyli w szczęściu, a ich
synowie nosili takie imiona, jak Gospodarz, Rolnik, Kowal i Sąsiad, a na ich córki wołano:
Gospodyni. Prządka, Dzieweczka; albo Dójka.
A Heimdall wyruszył w dalszą wędrówkę przez Midgard, stanął następnego wieczoru
przed domostwem, którego drzwi zwrócone były na południe. Rygli nie zasunięto, więc
wszedł do środka i zastał tam dwoje zacnych ludzi ubranych w piękne szaty, którzy
8
mówiąc do niego patrzyli mu prosto w oczy, a ręce mieli kształtne, białe, o długich
palcach. On pracowicie skręcał cięciwę i przymocowywał ją do swego długiego łuku z
wiązu i nazywał się Dziedzic, a ona Dziedziczka.
- Witaj, obcy przybyszu - rzekli. - Powiedz nam swoje imię i rozgość się jak u siebie w
domu.
- Jestem Rig wędrowiec - brzmiała odpowiedź i gość usiadł mając po jednej stronie
gospodynię, a po drugiej gospodarza.
Wtedy Dziedziczka rozpostarła na stole haftowany obrus z pięknego płótna, położyła na
nim bochny białego pszennego chleba, dobrze uwędzoną szynkę i pieczony drób na
srebrnych półmiskach, postawiła wino w wysokim dzbanie i puchary o podstawkach ze
srebra.
Po wieczerzy siedzieli rozmawiając i popijając wino, aż nadeszła pora spoczynku. A
wtedy Rig wędrowiec rzeczywiście zachował się, jakby był u siebie w domu, bo pierwszy
wstał od stołu i legł na środku łoża, tak że Dziedzic i Dziedziczka musieli położyć się po
jego bokach.
Trzy noce spędził u Dziedzica i Dziedziczki, a potem ruszył w drogę, uśmiechając się do
siebie.
A w dziewięć miesięcy później urodził się w tym domostwie syn o jasnych włosach,
różowych policzkach i oczach bystrych jak oczy orła. Nazwano go Jarl, co znaczy
wojownik, a kiedy wyrósł, okazał swą zręczność w napinaniu łuku, rzucaniu dzidą,
jeździe konnej, szermierce i pływaniu.
Kiedy z młodzieńca przeobrażał się w męża, Rig wędrowiec przybył ponownie z
ciemnego lasu, aby go wykształcić w niektórych sztukach i wskazać mu jego miejsce na
świecie.
- Jesteś panem krainy Udał - oznajmił mu. - Kraina ta na zawsze należeć będzie do
twoich synów i synów twoich synów. Jesteś bowiem jednym z Asów, panujących w
Asgardzie, uznaję cię za mojego chrzestnego syna, nadaję tobie ten tytuł i czynię cię
władcą ludzi.
Następnie Rig wędrowiec, który w Asgardzie był Heimdallem, jasnym bogiem, udzielił
Jarlowi wiele ze swej mądrości i powiódł go na wielkie przygody do Myrkvidu, mrocznego
lasu, gdzie buszowały trolle. Pokazał mu, jak wymachiwać mieczem, potrząsać tarczą i
galopem pędzić na bitwę.
Jarl zgromadził więc zdatnych do walki mężów i odebrał ziemie złym ludziom, żyjącym
nie opodal olbrzymów. Zaślubił księżniczkę i ich syn był pierwszym królem Midgardu,
królem Danii. Ów władca zgromadził panów i wojowników, podbijał ziemie i zaprowadzał
na nich pokój.
A później wyprawił dla swych ludzi ucztę w zamku i obdarował złotymi pierścieniami tych,
co walczyli najdzielniej.
Odtąd zawsze ćwiczyli sio w walce na miecze, w jeździe konnej i wyruszali na bitwę
przeciw każdemu, kto chciał najechać ich ziemie lub czynić krzywdę ludowi. Król
jednakże posiadł nie tylko męstwo, ale i mądrość i znał niektóre tajemnice życia i zamiary
Odina. H e im dali bowiem powiedział chrzestnemu synowi o wielkiej wojnie, toczącej się
między Asami i olbrzymami, i o Ragnaroku. Wyjawił mu, że z rozkazu Odina wszyscy, co
9
będą mężnie walczyć i polegną, zostaną po śmierci zaprowadzeni do Asgardu i utworzą
tam armię Asów, która weźmie udział w wielkiej bitwie w ten dzień ostateczny.
Nim jeszcze urodził się Jarl wojownik, Heimdall, wróciwszy do Asgardu, ujrzał w pobliżu
pola jasności nowy pałac. Było to wielkie dworzyszcze Odina, Valholl, czyli Walhalla, o
pięciuset czterdziestu bramach. Przez każdą wejść mogło jednocześnie ośmiuset
rycerzy. Jego dach pokryto tarczami, a krokwie były z drzewców włóczni. Słupem,
podtrzymującym środek dworzyszcza, było potężne, żywe drzewo; jego liśćmi żywiła się
czarodziejska koza, Heidrun, dająca zamiast mleka wiecznie płynący strumień miodu,
słodkiego napoju, przeznaczonego dla bohaterów.
Kiedy już byli bohaterowie gotowi paść w bitwie, Odin posyłał walkirie, aby wybierały
najwaleczniejszych na tę nie kończącą się ucztę.
Owe walkirie, dziewice Odina - wśród nich znajdowały się jego córy - były to
nieśmiertelne kobiety, które jeździły za nim po chmurach, gdy ukończył swe łowy. Kiedy
indziej znowu wzlatywały nad światem pod postacią łabędzi, szukając, kto jest
najgodniejszy, by zasiąść w Walhalli. Czasem zstępowały na ziemię, zrzucały swe
łabędzie szaty, by wykąpać się w ustronnych jeziorkach lub rzekach. Jeżeli wtedy ujrzał
je jakiś mężczyzna i ukrył ich szaty, wydawało się, że niczym nie różnią się od ziemskich
kobiet, można było zalecać się do nich i pojąć którąś za żonę - o czym przekonali się
niektórzy bohaterowie z Midgardu - ale Walkiria poślubiwszy człowieka stawała się
zwykłą śmiertelnicą.
Kiedy Odin wyruszał na polowanie, zdarzały się czasami dziwne rzeczy. Pewnej nocy.
gdy rozpętała się burza i pioruny huczały wśród gór, Olaf kowal skulony nad ogniem swej
kuźni w Haligolandzie modlił się o odwrócenie złych losów.
Nagle posłyszą} tętent kopyt końskich na skale i ciężkie uderzenie w drzwi.
Powstał, drżąc cały, otwarł drzwi i oto stanął w nich potężny król w lśniącej czarnej zbroi
z szerokim mieczem u boku. Prowadził olbrzymiego konia, który prychał i rżał
niecierpliwie, grzebiąc nogą ziemię i potrząsając grzywą.
- Otwieraj szybko, mistrzu kowalu! - wołał król. - Koń mój zgubił podkowę, a daleka czeka
mnie droga przed świtem.
- Dokąd jedziecie, szlachetny panie, w takim pośpiechu i w taką noc? - pytał Olaf
prowadząc wierzchowca do kuźni i oglądając jego kopyta.
- Noc jasna i nie mam czasu do stracenia - odparł król. - Muszę być w Norwegii, nim
wzejdzie dzień.
- Gdybyście mieli skrzydła, mógłbym uwierzyć waszym słowom - roześmiał się kowal na
ten, jak sądził, żart.
- Mój rumak szybszy niż wiatr - posłyszał - a wiatr dobiegnie do Norwegii szybciej niż
ptak. Lecz gwiazdy bledną, pośpiesz się, mistrzu kowalu.
Drżącymi dłońmi wybrał Olaf największą podkowę i przymierzył ją do wspartego na
swym kolanie kopyta. Wygięte żelazo było o wiele za małe, lecz gdy dotknęło kopyta,
zaczęło rosnąć, aż osiągnęło odpowiednią wielkość. Przerażony kowal wyciągnął hacele
i ze zdumieniem ujrzał, że wkręcają się same bez jego pomocy.
- Dobrej nocy, kowalu Olafie! - zawołał król wskoczywszy na grzbiet konia. - Dobrze
okułeś rumaka Odina! A teraz na bitwę!
10
I gdy Olaf padłszy na kolana gonił go wzrokiem, Odin mknął w chmurach z głową
promieniejącą jasnością - i raz jeszcze rozszalała się burza, gdy tak pędził na wielką
bitwę, po której walkirie miały wybrać wielu bohaterów.
Tak więc w Walhalli rosły szeregi odważnych mężów i wielkich wojowników, którzy co
wieczór zasiadali przy stole biesiadnym. Miód płynął obficie, lecz choćby nawet się
mocno popili, żadnemu z nich rano nie dokuczał ból głowy. Z nadejściem dnia
przywdziewali zbroje i wychodzili na pola Odina, pomiędzy złociste drzewa, i tam toczyli
śmiertelne boje, lecz wieczorem powstawali zdrowi i w najlepszej przyjaźni szli do
Walhalli.
Kiedy walczyli, kucharz Andhrimnir zabijał ogromnego dzika, Sahrimnira, i gotował jego
mięso w ogromnym kotle. Lecz następnego rana Sahrimnir znów był żywy, można go
było zabić i zjeść wieczorem.
Wówczas bohaterowie zasiadłszy przy biesiadnym stole ucztowali jedząc mięso dzika i
popijając je obficie miodem, a skaldowie Asgardu śpiewali wzruszające pieśni o początku
świata, o wojnie między Asami i olbrzymami, a być może o bitwie, która się miała
rozegrać o świcie ostatniego wielkiego dnia, Ragnaroku.
ROGER LANCELYN GREEN