Olimpio! (Jeśli mogę cie tak odmieniać.)
Czy jest to jedyna znana przez Ciebie metoda łączenia się ziemią ?
Metodę, którą - bądź co bądź - po łebkach opiszę poznałem w wieku 11 lat.
I w zasadzie od wtedy z niej korzystam, a była to jedna z pierwszych metod przekazanych mi przez... (no właśnie tu - nie wiem przez kogo, ale nie o tym ta dysputa).
Znalazłem drzewo nie byle jakie drzewo, a wyjątkowe, o niesamowitej energii - dąb (zresztą jak ostatnio czytałem drzewo uważane przez dawnych druidów za drzewo magiczne, drzewo mocy - wtedy nie wiedziałem o tym).
Drzewo to niosło ze sobą wiele pozytywnych emocji i wiele energii. Przechodząc obok niego "zawołało mnie" i opowiedziało swoją historię.
Od pierwszego dotyku poznałem ją - może nie całą- ale tą cześć, która mi była w tym momencie potrzebna.
(Kurcze, nie lubię w podpunktach - mam nadzieję, że za to się nie obrazisz.

)
Naładowanie siebie energią ziemi zaczynałem odtąd od "pogłaskania" kory drzewa i mentalnego przywitania się oraz wypowiedzenia czegoś w stylu: "witaj drzewo moich przodków, jesteś mocą mojego istnienia, a ja jestem energią płynącą w tobie".
Oczywiście to wypływa w danym momencie z człowieka, nie ma być i nie może sztuczne ani na siłę nauczone. To słyszysz w myślach dotykając twojego "drzewa życia".
A formalnie co trzeba zrobić?
Gdy dotykasz kory czujesz jej chropowatość, zamykasz oczy - bądź nie - w zależności od przyjętej techniki wizualizacji (zalecam robić to w dzień, gdyż się nie zobaczy zbyt dużo...).
Widzisz jak energia drzewa podróżuje w jego wnętrzu od korzeni ku górze, jak rozkłada się wzdłuż konarów, niczym małe mrówki podąża - nigdy chaotycznie- zawsze w określonym kierunku i gdy trzymasz rękę, na korze drzewa, ona zaczyna przekazywać moc pierw nieśmiało by zaraz zacząć przepływać na twoją rękę i wpływać do całego twojego ciała.
Jeśli w tym momencie poprosisz drzewo o skorzystanie z tej mocy, możesz fizycznie doładować się (o ile masz opanowane ciągnięcie energii z otoczenia bez żadnych rytów).
Jeśli natomiast nie, musisz zadowolić się delikatnym mrowieniem przechodzącym między kora, a twoją ręką.
Nie bój się, drzewo Cię nie narazi nigdy na "złą energię", czyli złe jej działanie.
Całe zło z energii może jedynie wynikać z naszych braków (błędów) i złego zarządzania darem, który otrzymujemy.
Uwaga!
Wersja turbo. Jeśli akurat jest słabszy dzień, w którym potrzebujesz nagłego doładowania, lub po prostu masz problem z połączeniem się, bądź też skupieniem, idziesz do lasu (jw.) i prosisz swoje drzewo tuż przed rozpoczęciem czerpania z niego energii by podzieliło się częścią siebie z Tobą.
Odrywasz jak najmniejszy skrawek jego kory - nawet ten najbardziej zewnętrzny.
Lekko rozgryzasz i zachowujesz pod językiem. Teraz trzeba dotknąć drzewa i postępować jak wyżej.
(Korę możesz utrzymywać pod językiem przez cały czas, do końca "obrzędu".)
W tym momencie jesteś połączony z drzewem, ale co dalej?
Skupiasz się na energii drzemiącej w drzewie, stajesz się z nią jednością, w tym momencie musisz być w tym drzewie i czuć, że jesteś jego energią, która przepływa z jego pnia do Ciebie.
Musisz zidentyfikować się, w środku samego siebie, ale po stronie energetycznej (gdzieś na wysokości klatki piersiowej, w centrum, w miejscu, do którego spływa i się miesza cała twoja energia).
Gdy osiągasz to miejsce, czujesz harmoniczny spokój (zdarza się, że zaczynasz czuć tętent ziemi, a czasem jej oddech) okazuje się, że nie jesteś już w sobie, a w centrum "matki ziemi". Teraz jesteś w stanie się poruszać wszędzie w koło.
Polecam mimo wszystko zamknąć oczy bo dzięki temu skupimy się tylko i wyłącznie na energii zgromadzonej w ziemi, drzewie i w nas samych.
Jeśli opanujemy już tą technikę, możemy robić różne wariacje, np:
-czując oddech ziemi masz pewność, że jesteś z nią połączony, ale niezwykle trudno utrzymać się w tym stanie gdy zjednujesz własny oddech z jej rytmem;
-wchodzenie do drzewa, z którym mamy połączenie jest proste, ale należy podróżować jego korzeniami, w końcu ziemią (za pomocą własnej świadomości) i wejść w inne drzewo. Jeśli z kolei to już opanowaliśmy (nie odchodźmy z początku zbyt daleko), świadomość własną da się podzielić na 10, 20, 40, albo i więcej drzew. Przeskakując z drzewa na drzewo, możemy ładny kawałek świata zwiedzić, a przy dużej wprawie będziesz mógł "podróżować, widząc a nie tylko czując".
-w nocy polecam robić to z otwartymi oczami, w ciemności niektóre rzeczy lepiej widać (wbrew pozorom :> ) w tym przypadku z byt daleko od naszego drzewa bym nie "odjeżdżał" (można też wkoło siebie postawić jakieś proste bariery (nawet zwizualizować sobie bańkę, lub walec otaczający Ciebie i twoje drzewo, i połączyć go energią z drzewa, lub - czasem bezpieczniej - z własnego amuletu- wyobrażenie cienkiej nitki w zupełności wystarczy, ma to by bariera tylko na wszelki wypadek

).
Gdy bariera stoi możemy zacząć patrzeć w dal (cały czas jesteśmy połączeni) przemawiamy do naszego drzewa "ukaż mi swoje prawdziwe oblicze, nie bój się, gdyż jestem częścią Ciebie, a ty częścią mnie, żyjemy w symbiozie, ty dajesz mi moc ja daję ci ochronę".
Jeśli, przejdziesz przez tą ostatnią cześć i coś zobaczysz powiedz mi o tym

. Wymienimy się spostrzeżeniami.
Zasady:
Drzewa są wolne, ale mądre - nie popędzaj ich, one zawsze wiedzą co robią. Jeśli masz złe intencje nie dadzą, Ci tego czego pragniesz.
Zawsze proś i dziękuj, one też się tobie odwdzięczą, gdy będziesz w potrzebie (nawet z dala od nich).
Jest to technika dla cierpliwych i obdarzonych "wrażliwością na naturę", więc nie dla każdego.
Tylko część z nas może rozmawiać z Lasem i pozwolić sobie na to by ich prowadził, choć (jak mi się wydaje) wynika to tylko z naszego nastawienia do natury.
Z racji raczej później godziny, mogłem popełnić kilka błędów, lub co częściej mi się zdarza nielogicznych ciągów zdarzeń. <edytowane rano - wiec chyba jest już ok>
Jeśli ktoś nie zgadza się z moją metodą, niech napisze, chociaż wiem, że jest ona jedną ze słusznych, prawdziwych i działających.
Może w niej brakować trochę - nie wszystko chcę opisywać.
W razie czego piszcie w wątku, jeśli nie - zawsze zostaje pw...
Pozdrawiam i wszystkiego co najlepsze.