Widzę, że post jest stary, jednak muszę się do Niego odnieść, gdyż zbyt mocno nie daje mi spokoju
Przede wszystkim nie posiadamy tak obszernych traktatów na temat magii z krajów słowiańskich. Dlatego polecam bazować na tekstach pisanych, ale i kultury zachodnich - od antycznych greckich i rzymskich, przez francuskie i angielskie. Co do niemieckich są one najbardziej "złośliwe" moim zdaniem i mogą wprowadzać w błąd. Czarownica ludowa jak to napisał Aleksy to w języku polskim nikt inny jak wiedźma (od słowa wiedza, czyli "osoba posiadająca wiedzę"), czarownica/czarodziejka pochodzą od tego samego słowa, zaszły tu jedynie procesy językowe - czarownica jest formą pejoratywną, czarodziejka zaś pozytywną (ta, co "działa czary"). Co do ogólnie nazwy wiejskiej, do dzisiaj na obszarach wiejskich są wszelkie babki, znachorki, znachorzy i cała masa ludzi obcujących z magią, ich ludowe nazwy zależą od regionu i praktykowanej tam magii, a najlepszym przykładem są wiedźmy z Podlasia, na wsiach zwane Szeptuchami, gdyż podczas swoich "czarów" szepczą zaklęcia. Osobiście widziałem parę przedstawicielek, w rodzinach których przez wieki się to praktykowały. Niektóre nieświadomie wchodzą w trans, a ich "szeptane modlitwy" stają się w pewnym momencie tak jednolite, że zamieniają się w specyficzny syko-szept. Co do mężczyzn w języku polskim narodziła się również forma "czarnoksiężnik" co jest zdecydowanie pejoratywną formą, gdyż wskazuje, że jest to osoba co praktykuje czarne czary. Nie wiem też czemu "Czarownica ludowa" została zakwalifikowana jako poganka. Niektóre w nich były jak najbardziej pobożnymi chrześcijankami (nawet te współczesne często są), a zrodziło się wśród nich przekonanie, że magia to moc Boga dana im by walczyć z Szatanem. Szczególnie dla tych, którzy chcą zgłębiać angielskie teksty to wiedźma jest najprościej i najczęściej "witch" (to forma bezpłciowa, odnosi się zarówno do kobiet, jak i mężczyzn, a dotyczy tych od "prymitywnej magii ludowej").
Co do Czarownic od Szatana (żeby było od razu jak język angielski je określa - sorcerer, wizard (to ciekawa forma, pochodzi z legend arturiańskich, możliwe, że ma początki w tym samym słowie, co witch, jednak stała się ona formą odnoszącą do ludzi, cóż bardziej...cywilizowanych), magician - to najnowsza "forma" w języku), bo nawet nie wiem jak je nazwać nie były wcale takie złe w średniowieczu. Tak naprawdę na prawie każdym dworze był/a przynajmniej jeden/jedna dworzanin/nka, zajmujący/a się arkanami magii. Chrześcijaństwo (zarówno Zachodnie, jak i Wschodnie) na początku swojej kariery, ale również i w średniowieczu uważały "czary" za raczej ludzki wymysł, gdyż moce takie mogą posiadać tylko święci oraz Bóg. Bardziej wtedy Kościół absorbowało tropienie apostatów i heretyków, czarownice uważano raczej za praktyczne. Dlaczego? Już w tamtych czasach uważano, że wiedźmy, jak i czarownice z marszu wszystkie znają się na ziołolecznictwie, a przy takiej ilości ludzi i lekarzy było to zbyt słabe, więc były raczej przydatnym wrzodem. Poza tym te co bardziej wyrywne traktowano upomnieniem, a w"najgorszym" wypadku ekskomuniką i łatką chorych na umyśle.
Co do sytuacji do roku 1347 w całej Europie był względny spokój. Oczywiście, że zawsze znalazła się "czarownica" do ukarania, jednak zwykle nie chodziło o Szatany i inne wielkie sprawy, a że "z zazdrości mu pogłówne bydła ubiła, za pomocą magii, gdyż bydło jej za jego sprawą padło wiosnę wcześniej". Chodziło głównie o ukaranie ludzi w osobistych porachunkach. Rok 1347 przyniósł zmiany, gdyż jest to wybuch wielkiej epidemii dżumy, jak wszyscy wiemy z historii - jedna wielka jatka. Zakończyła się w roku 1353, a winny nie był znany. Kościół chcąc uspokoić nastroje wskazał, że winnymi są grzesznicy co żyją pośród porządnych chrześcijan. Wzmogło się wtedy prześladowania WSZYSTKICH grzeszników, a w tym czarownic. Jednak czarownice NADAL CHRONIŁA INSTRUKCJA PAPIESKA z roku 906 "Canon Episcopi". Kolorowo przestało być, gdy powołano pod koniec XIV wieku Inkwizycję Francuską przez papieża Mikołaja V. Inkwizycja w najbardziej wtedy zachodniochrześcijańskim kraju dosyć szybko zaczęła działać by dorwać wszystkich "grzeszników" (tak, to nie tylko czarownice, ale również ktoś kto raczył zjeść mięso w piątek - nu! nu! nu!). Polowania te jednak dotyczyły przede wszystkim terenów Francji. W tym samym czasie na terenach Królestwa Anglii nadal można było praktykować "białą" magię. Czym konkretnie była - nikt nie wie, gdyż dokumenty pisane były najczęściej przez władcę lub hierarchów kościelnych, którzy tylko zabierali podpis władcy, jednak można przyjąć, że chodziło o dywinację, również tak obrzydliwą jak haruspicja, ziołolecznictwo, proste czary i rytuały ochronne, zdrowotne i miłosne. Jednak Niemiec gorszy od Francuza być nie mógł, więc Inkwizycja działająca na terenach Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego w XV wieku zaczęło nadrabiać lepiej, z początku były to głównie kary - batożenie, głodzenie w ciemnicy, podduszanie w wodzie święconej, wypalanie rozżarzonym żelazem, oślepianie, etc. Dopiero druga połowa XV wieku przyniosła tak naprawdę pierwsze, prawne kary śmierci, przede wszystkim w ŚCRNN. Dopiero wydanie poradnika "Malleus Maleficarum " (tytuł polski - "Młot na czarownice"), czyli poradnika dla wszystkich chrześcijański rodzin, które nie wiedzą co robić w weekend

. Pierwsze wydanie to rok 1486/7 -nie znamy dokładnej daty pierwszego wydania, możliwe, że na przełomie roku. Wtedy to zaczęły lecieć kary, najczęściej śmierci poprzez powieszenie, ścięcie lub utopienie - słynny Hollywoodzki stos był rzadszy ze względu na swoją kosztowną formę i długość trwania "eventu" - niestety "czarownica" nie umierała tak potulnie jak w poprzednich formach, tylko krzyczała, płakała, skwierczała i "kunie na targu płoszyła". Datą końcową średniowiecza przyjmujemy rok 1492 - czyli odkrycie przez Kolumba Ameryki. Dalej będzie to już historia czarownic w RENESANSIE.