Cytat:II. Niezależnie od tego czy złamiemy nogę, czy mamy osłabioną koncentrację, lub jesteśmy po operacji - nasza osobowość nie zmienia się, nasze myśli wciąż są takie same. Gdyby biologiczny aspekt odpowiadał za naszą świadomość - wówczas zmienialibyśmy się diametralnie co uszkodzenie, z powodu zaburzania organizmu i wytwarzanych przez niego hormonów, składników itd.
III. Umysł=Świadomość=Dusza. To wszystko łączy się ze sobą nieprzerwaną nicią. Poprzez techniki medytacyjne polegające na usunięciu szumów i nadmiaru wrażeń z umysłu, możemy stopniowo zacząć dobijać się do podświadomości, naszej duszy - co jest w stanie udowodnić podjęcie się tego typu praktyki.
Świadomość jaką każdy z nas odczuwa w tej chwili (lub też nie - świadomość nie jest procesem ciągłym) jest procesem czysto biologicznym. W naszej "głowie" nie ma jednego centrum dowodzenia, mózg działa w sposób rozproszony i "walkę" o świadomość cały czas wygrywają różnego rodzaju wyspecjalizowane sieci neuronalne, które z kolei są "tłumaczone" przez tzw. interpretator, który znajduje się w dominującej półkuli mózgowej (lewej). Sprawa wygląda dosyć smutno, bo wiele badań udowadnia, że najpierw powstają myśli nieświadome, które później (od kilku milisekund do nawet 10 sekund) są tłumaczone przez naszego wewnętrznego narratora (interpretator) - pokazując na przykładzie: Najpierw powstają myśli nieświadome odnoszące się do tego, że teraz podniosę kubek z herbatą do ust, co zostaje przetłumaczone przez interpretator jako "Chciałbym podnieść kubek z herbatą do ust" (jako intencja tu i teraz, mimo, że została podjęta kilka milisekund wcześniej - nasz mózg, czy raczej nasz umysł (bo jedno i drugie nie jest tym samym) w pewnym sensie zaburza odczuwanie czasu jeżeli chodzi o decydowanie - więc w sposób
dosłowny tworzy iluzje wolnej woli. Brzmi smutnie, ale wolną wolę w kwestiach neuronauk, należy traktować troszkę inaczej niż w znaczeniu potocznym. Mimo tej iluzji, oraz opóźnienia uświadamiania sobie myśli wciąż my jesteśmy istotami decydującymi (w nieświadomej części umysłu) - jednak moim skromnym zdaniem nie ma to znaczenia - to zwyczajnie bardziej tłumaczy sam mechanizm powstawania myśli.
Co do zmian osobowości i myśli pod wpływem uszkodzeń organizmu:
Słyszałem kiedyś, że dobrzy psycholodzy określają ludzi jako
proces, nasza osobowość ciągle się zmienia - i chyba nie sposób się z tym nie zgodzić?
Kiedy ktoś jest przerażony do władzy w większym stopniu dochodzą czyste instynkty, które działają właśnie dzięki hormonom(i nie tylko). Świadomość takiej osoby zawęża się i w skrajnych sytuacjach dochodzi do wyzwolenia wrodzonego mechanizmu "walcz, albo uciekaj".
Tak samo przy chorobach. Chyba każdemu z nas zdarzyło się majaczyć w wysokiej gorączce i myśleć w sposób absolutnie abstrakcyjny?
Kolejnym przypadkiem wpływu hormonów na myśli i zachowanie jest długotrwała wstrzemięźliwość seksualna, lub w przypadku kobiet - okres.
Zmiany te oczywiście nie są trwałe (a pewnie o takie chodziło Unebris) - chyba że weźmiemy pod uwagę skrajne przypadki. Wynika to z tego, że osobowość to bardzo "głęboki" temat i nie zmienia się ona od tak - dlatego celowe zmiany osobowości są jednak procesem wymagającym trochę pracy nad sobą.
Nie jest tak, że pozostajemy niewolnikami swoich instynktów. Możemy zignorować reakcje naszego ciała (chociażby w przypadku reakcji "walcz, albo uciekaj"), co jest kwestia panowania nad sobą. Pozostaje jeszcze kwestia oceniania poszczególnych sytuacji jako posiadające konkretny ładunek emocjonalny. Są osoby, które przed egzaminem mają w sobie taką ilość adrenaliny, że nie potrafią usiedzieć na miejscu i wyglądają jakby miały się rozpłakać, a są takie które ledwo drgną podczas skoku na bungee.
Z powodu tych informacji coraz częściej zaczynam odchodzić od teorii "z góry na dół" (ciała subtelne to świadomość, emocje, osobowość), na rzecz teorii "z dołu do góry" (to ciało fizyczne kreuje ciała subtelne, a emocje jakie można na nich odczuć są tylko odbiciem). Pozostaje jeszcze świadomość w sensie absolutu, które nie jest narracją, a zwykłym "Jestem"... ale to szerszy temat jak każdy z nas wie.
Mimo wszystko, poprzez swoje zainteresowanie nekromancją spotkałem się już z wieloma duchami i ani jeden z nich nie był w pełni tak sprawny intelektualnie jak normalna żywa istota (choćby minimalnie, ale zawsze było jakieś odstępstwo w postaci np. "nieobecności", wyłączenia świadomości, lub kompletnej degradacji zmysłów i osobowości), dlatego uważam, że do zarządzania "wiedzą" zmagazynowaną w nas potrzebne jest ciało fizyczne - gdyby tak nie było, to dusze nie rozpuszczałyby się po dłuższym czasie. Dlatego moim zdaniem świadomość zmarłych osób jest zwykłym odbiciem i próbą imitacji tego co było za życia, a czego nie potrafią odtworzyć.
Ale zastanówmy się... skoro organ fizyczny, działający w sposób zdeterminowany (co w sumie nie jest pewne, ale póki co, tak się przyjmuje) może wytwarzać świadomość, obsługiwać pamięć, oraz stabilizować osobowość...to czy nie powinna istnieć możliwość odtworzenia czegoś takiego na planie astralnym? Być może warto się przyjrzeć jak wygląda "anatomia" umysłów zmarłych istot.
Cytat:Mam propozycję, wykonaj Przełamywanie Uwarunkowań{klik}, gdyż to że jesteś sceptyczką, to nic innego jak uwarunkowanie, które mogło powstać nawet z jakiejś głupoty, w żadnym razie cie nie obrażam, lecz tak jest z uwarunkowaniami Oczko.
Nie powiedziałbym, że pozbawianie się zdrowego sceptycyzmu jest dobrą drogą.
Wracając do pytania autora:
Cytat:Witam. Jestem tu nowa. Jak wcześniej czytałam wielu z Was tutaj wierzy w duszę i reinkarnację, a nie myśleliście kiedyś że to może nie istnieć? Jestem tutaj, gdyż z reguły jestem sceptyczna i szukam dowodów niezbitych na życie po śmierci, jak każdy wolę wiedzieć niż mieć złudną nadzieję.
Podobno śmierć kliniczna to tylko ostatnie resztki umysłu, zatem nie ma nic po śmierci?
I jeszcze jedno.. Czy któreś z Was podróżowało kiedyś po Astralu i zaszło do wymiaru tzw Ea?
Myślę, że po pierwsze powinnaś zacząć od praktyki magii w sensie faktycznego i realnego wpływu na świat. Po co? Zobaczysz, że to działa.
Na początku działaj w myśl tej zasady, dopiero kiedy uzyskasz minimalną biegłość sprawdzaj co jest prawdziwe, a co jest elementem gnozy:
Cytat:W księdze mówi się o sefirotach i ścieżkach, o duchach i zaklęciach, o bogach, sferach, planach i wielu innych sprawach, które mogą (albo i nie) istnieć.
To czy istnieją nie ma znaczenia. Z wykonywaniem pewnych działań wiążą się określone skutki. Uczniów ostrzega się poważnie, aby nie nadawali im filozoficznej wagi ani nie traktowali ich jako obiektywnej rzeczywistości.
Z nową wiedzą wynikającą z twoich własnych doświadczeń (a nie od randomowych ludzi z internetu) zabierz się za przywoływanie różnych istot. Pytaj je o coś czego nie możesz wiedzieć, a jednocześnie po całej operacji możesz sprawdzić - będziesz wiedzieć, że faktycznie coś przywołałaś, a nie jest to wytwór twojego umysłu. Potem możesz zabrać się za nekromancję. Przywołaj zmarłych, zweryfikuj ich. Kiedy uzyskasz pewność, że istota "stojąca" przed tobą faktycznie jest pozostałością po kimś zmarłym - będziesz mieć swój dowód. Potem możesz zacząć interesować się ideami absolutu/zbiorowej nadświadomości, żeby zobaczyć co jest jeszcze dalej - jest to wyraźnie powiązane z reinkarnacją.