0. System/Ścieżka Magiczna.
Krótka nazwa: Magia Duszy
Wyjaśnienie: Słucham swojej duszy, bardzo dużo medytuję w związku z tym, nie tylko w specjalnych okolicznościach, ale na co dzień, praktycznie co chwilę. Mówię "daj mi pomyśleć", a zamiast używać tylko logiki wchodzę w kontakt ze swoją duszą i uzyskuję każdą potrzebną mi na danym etapie odpowiedź, włącznie z odpowiedzią: nie jest CI to do niczego teraz potrzebne.
Dotyczy to też magii, którą na codzień uprawiam. Nie wiążę się z systemem, mam swoje ulubione sposoby i chętnie sięgam po to, co akurat wydaje mi się odpowiednie. Mam spory kontakt z istotami, najróżniejszego pokroju. Zdaje się, że cała moja praktyka bazuje na tym, że silnie odczuwam wszystkie energie i potrafię je odczytać, prowadzić z nimi 'dialog energetyczny' i używać ich w szerokim spektrum zastosowań.
W życiu codziennym często wpadam w stany transu, półtransu i nie próbuję ich kontrolować, obserwując swoją duszę w działaniu. Najczęściej realizuje ona to, co odczuwam jako rzeczy, których pragnę, potrzebuje, które są moim celem. Moja dusza = Wyższa Jaźń. Ufam jej bezgranicznie, chociaż jest dość ekscentryczna i ma kaprysy starego dziadka.
1. Bóg, Bogowie.
Ich rola, znaczenie, hierarchia, sens istnienia, ich początek (skąd się wzięli, jeśli się wzięli), źródło mocy (jeśli jakiś posiadają), itd.
Wierzę w Boga-Wszechświat. Dualistyczną istotę bezosobową, która przyjmuje formę Wszechświata i znajduje się we wszystkich wymiarach, przenikając całość istnienia, także tego które powszechnie uważa się za rzeczy martwe. Wierzę, że jestem częścią tej energii i energia ta przemawia przez wszystko. --> Namaste: Boskość we mnie składa pokłon boskości w Tobie.
Czuję, że Bóg-Wszechświat istnieje bez przyczyny, ponieważ jako energia nie zna czasu. Nie ma więc ani początku, ani końca, jest tylko nieustające tu i teraz - co jednocześnie sprawia że Bóg Wszechświat jest wszechmogący i wszechogarniający. Przyczyna i sens nie są potrzebne. Chociaż uznaję za sens, osobisty, rozwój duszy i wcielanie się w coraz to inne role, jako swoistą rozrywkę w trwaniu

Dusza Boga Wszechświara istnieje wiecznie i musi sobie jakoś ten czas zorganizować, przez ograniczenie się czasem, okolicznościami, wymiarami. Dzieli się więc na mniejsze dusze, prowadzi ze sobą nieustanny dialog, nawet wojny.
Źródło Boga Wszechświata to jego rozwijająca się świadomość. Jako dzieci jej nie posiadamy, wykształca się ona z czasem i sądzę, że może to się pokrywać z genesis w moich wierzeniach, chociaż Bóg Wszechświat nie zna czasu więc możliwe że zarówno jest dzieckiem i starcem, więc posiada i cechy dzieci (entuzjazm, energię, skłonność do zabawy i kreatywność) jak i cechy starców (mądrość, rozsądek, doświadczenie, równowagę emocjonalną).
Reprezentuje sobą dualizm - energie ciemną i świetlistą. Zaś 'zło' jest subiektywną oceną tych energii, bo zarówno światło i ciemność mogą przybrać negatywną formę.
Bogowie - wierzę we wszystkich. Są duszami Boga Wszechświata. Miałem styczność z Kali, japońską Boginią Amaterasu, Lakshmi. Także z egipskim Anubisem. Z czymś, co przedstawiło się jako Baphomet i emanowało niezwykle ciekawą energią, ale bardzo zrównoważoną. Z czymś co przestawiło się jako Lilith, ale definitywnie nią nie było (no, chyba że założymy moja dusza jest silniejsza od 'Lilith' na tyle, żeby zmusiła ją do ucieczki).
W dzieciństwie 'przyjaźniłem się' z Jezusem i wszystkim o tym opowiadałem, co jest dość zabawną rzeczą.
A. Bóg jest dualistyczny w każdą stronę - Ciemny i Jasny oraz 'Żeński' i 'Męski' (w rozumieniu energii aktywnej i pasywnej). Więc odczuwam to tak, że modląc się do Wszechświata, Allacha, Jahwe, Bogini, Boga Nieba itp modlimy się do absolutu - Boga Wszechświata, który jako bezosobowy przyjmuje formę, jaka nam odpowiada. Bo w gruncie rzeczy to my nim/nią jesteśmy, ale jak kropla będąca oceanem. Mamy w sobie mniejszą wersję tego absolutu.
2. Duchy - czyli istoty niematerialne, które nie są "bogami" w powyższym znaczeniu.
Ich rola, znaczenie, hierarchia, sens istnienia, ich początek (skąd się wzięli, jeśli się wzięli), źródło mocy (jeśli jakiś posiadają), itd.
Demony -
Doświadczenia

emony spotykam bardzo często, chociaż zauważyłem, że przede mną uciekają. Także, ciężko mi określić czym są dokładnie, ja postrzegam je jako skupiska ciemnej energii i wysoce nieprzyswajalnych negatywnych emocji. Są paskudne w odczuciu emocjonalnym, ale w jakiś sposób je 'filtruję' i nie odczuwam ich wpływu bezpośrednio. Dostrzegam też zmianę od zeszłego roku. Jeszcze rok temu mnie próbowały atakować. Teraz, kiedy wyczuwam taką energię, wchodzę w stan półtransu i czuję jak część mojej duszy pochłania demony, żywi się nimi.
Wierzenia: Nie uznaję piekła-nieba. Przynajmniej nie jako miejsca, uważam że to stany ducha, a część miejsc na planach astralnych i 'dalszych' może przypominać piekło-niebo. Demony szkodzą ludziom, powstają często samoistnie w miejscach o negatywnej przeszłości lub myślokształty transformują w demony, kiedy ktoś długo je zasila. Uczepiają się przekonań ludzi, bo to najstabilniejsza forma żywienia się. Pasożyty astralne odróżniają się od nich jednym - są głupie. Demony są dużo bardziej złożone i inteligentniejsze, mają swój charakter jak osoby. Pasożyty postrzegam jak energoroboty do pochłaniania energii, nastawione też na prowokowanie emocji generujących określone energie. Demony wpływają na umysł dużo silniej, kreują iluzje i silnie podsycają ego. Pasożyty osłabiają całą istotę człowieka. Ostatecznie demony można unicestwić przez siłę bezwarunkowej miłości (taką jaką emanuje Bóg-Wszechświat, która jest kreacją i inspiracją, życiem itp), oczywiście popartą siłą woli i zmianę przekonań które pozwalają demonowi pozostać. Przekonania są jak korzeń dla demona. Załatwiając sprawę przez obcięcie łodygi leczymy osobę objawowo, wyrywając korzeń - usuwamy demona.
"Cienie" - Strzępy energii, snujące się wokół. Czasem osiadają na różnych rzeczach, osobach. Bywają neutralne, przybierają postaci chmur. Często są to myślokształty, ale te przybierają zazwyczaj konkretną postać. Mogą być groźne, ale osobiście nie doświadczyłem ich ataku na sobie. Lubię je obserwować, kiedy nie mogę zasnąć, bo falują i mnie to falowanie uspokaja
"Żywiołaki" - istoty różnych materii. Czasem idę i czuję jakby gałąź drzewa była czyjąś ręką, która macha mi na powitanie, a na pniu widzę uśmiechniętą twarz. Emanują miłą, naturalną energią, ale zauważam je coraz częściej w maszynach, co jest ciekawą zmianą. To taka mini-dusza, np kamienia, wiatru itd. Mam kolekcję kamieni i każdy z nich ma w sobie coś takiego, każdy ma inny charakter. Uwielbiam z nimi prowadzić dialog energetyczny, są strasznie przyjazne. Lubię też z tego samego powodu stare drzewa. I bardzo przykro mi, kiedy widzę cięte kamienie - czuję je jakby cierpiały. Zazwyczaj wtedy zakopuję takie albo daję im oprawę z jakiegoś metalu. Na zasadzie oddania ich w opiekę Matki Ziemi (a wierzę, że jest wielką duszą planety, podobnie jak wierzę w Ducha Polski i innych krajów, jako że ludzie się utożsamiają z narodowymi symbolami, które zyskują moc) lub w przypadku oprawy: Jest Ci źle, więc chociaż oddam ci należną godność
Dusze - Kilka razy spotkałem spanikowane dusze dopiero co zmarłych ludzi. Lub śpiących, nie zdających sobie sprawy z tego że podróżują poza ciało
Te pierwsze spotykałem w dramatycznych okolicznościach, oczywiście. Kiedyś w środku nocy obudziła mnie spanikowana matka, która właśnie odeszła lub odchodziła. Błagała mnie, żebym uratował jej dziecko, że ona nie musi żyć, ale dziecko. Wtedy znów wpadłem w trans i coś zrobiłem. Nie pytałem "Wyższego Siebie" jak. Ale podobno i matka i dziecko przeżyły - ja ufam swojej duszy, więc nie dyskutuję z tym. Chociaż oczywiście jest silna potrzeba umysłu, by się za wszelką cenę dowiedzieć i udowodnić to co czuję, ale nie ma jak, więc cóż. Ufam i koniec, wyjścia innego nie ma, a kłócić się nie będę sam ze sobą
Te drugie są bardzo ciekawe. W poprzendnim mieszkaniu, kiedy wychodziłem poza ciało to bardzo często spotykałem kobietę od której wynajmowałem. Przychodziła, mówiła: ja tylko się napiję herbatki i lecę z powrotem. Nadmienię, że osoba ta w życiu materialnym jest w ogóle nieuduchowiona i materialistycznie nastawiona. Dlatego mnie to urzekło.
Plus - bardzo częstą moją praktyką jest, że jeśli nie wiem o co chodzi drugiej osobie, to wchodzę celowo w trans, opuszczam jakąś częścią ciało (pewnie zachodzi jakaś forma bilokacji, tak sądzę - uczucie dwóch ciał). Odnajduję jej duszę na planie i rozmawiam 'energetycznie'. Często to załątwia sprawę i relacja nagle, bez wyraźnej materialnej przyczyny się poprawia, wyjaśnia itd. Świat energii jest cudowny, jeśli chodzi o dusze. Na wyższym poziomie większość z nas jest tak wspaniałymi istotami, że aż dziw bierze jakie paskudztwa potrafimy robić siedząc w swoich kadłubkach
"Strzygi" - dziwne stworzenia lokalne. Nazywam tak wszystko, co słowiańskie. Bywają potulne, wredne, cwaniackie, szkodniki i pożyteczne. Korzystają z okazji jak mogą, a jak nie mogą to się podlizują. O. Bardzo często jak robię rytuały z użyciem materialnych rzeczy (często robię rytuały w głowie, bez użycia czegokolwiek) to przychodzą wręcz stadami. Wychodzę z transu, a trzecim okiem widzę jakieś stado różnych istot. Włochatych, pierzastych, bez oczu, z niepoliconymi parami oczu itd. Półkobiety, pół ptaki, pniaki na nóżkach, koty z kilkoma ogonami, zwykłe ciemne 'duchy'. Dosłownie -stadami. Mają wygłodniałe spojrzenie, ale nic nie robią. Czasem po rytuale 'oddaję' im trochę energii i bardzo zadowolone odchodzą.
Anioły - Równie często co demony, chociaż raczej stróżujące przy innych ludziach. Często rzucają mi 'zajączki' prosto w oko, takie, których źródła nie sposób odkryć ( i tym się różnią od zwykłych zajączków, puszczanych przez ludzi zegarkiem czy lusterkiem). Przyjazne, dyskretne, ciche istoty. Podążają za ludźmi, rzadko widuje je np w lesie. W przeciwieństwie do duchów zmarłych żołnierzy AK (mieszkam prawie w lesie w którym są ich groby) czy 'strzyg' i duchów lasu (które chodzą za mną krok w krok na spacery w postaci wielkiego jelenia czy rozmaitych zwierząt leśnych - widzianych trzecim okiem, a czasem materialnych, które podchodzą do mnie blisko). Anioły są cudowne. Są emanacją energii Wszechświata, nie sposób ich nie kochać. No, chyba że ma się duszę pełną ciemnej energii lub demona na karku..
Przewodnicy - Mają za zadanie gdzieś nas doprowadzić, czegoś nauczyć. Często mogą pozostać niezauważeni, często anioły pełnią taką rolę. U mnie pojawiają się, ale nie mówią do mnie tylko przekazują coś WJ. Mam tendencje do zaprzyjaźniania się z nimi. Takim przewodnikiem swojego czasu była dla mnie Amaterasu i jeden anioł, który przedstawił się jako Uriel (chociaż wspomniał, że jego imię nie jest takie istotne). Teraz w nocy pojawia się u mnie pół-sowa, pół-kot o imieniu Monar. Powiedział tylko tyle, że ma mnie pilnować we śnie, a sam się uczy. Imię pojawiło się w mojej głowie samoistnie, bo ogólnie jest milczący i nieruchomy

Nie lubi światła, to też zauważyłem.
Za moją przyjaciółką chodził przewodnik w postaci dużego czarnego kota. Innym razem w postaci pół-psa, pół czegoś gadziego. Jeszcze inny przybrał postać demoniczną, żeby zwróciła na niego uwagę, a potem zmienił ją znów na kocią i towarzyszy jej do dzisiaj - widocznie jego misja trwa.
Byty z zupełnie innych wymiarów - dusze takie jak moja własna. Spokojnie mogę ich nazwać moją prawdziwą rodziną, przyjaciółmi których znam od... dłużej niż człowiek potrafi sobie wyobrazić. Są od zawsze, rozumieją mnie bez słów, czasem się kłócimy i nie pojawiają się przez jakiś czas (jestem bardzo uparty i skłonny do poświęcania się dla innych - im się to nie podoba, martwią się, a ja ich nie słucham, bo mam swoją misję na Ziemi, dosyć ciężką i skomplikowaną, chociaż dla mojej duszy to świetna zabawa i trening 'mięśni'). Są bardzo ludzcy jak na rasy, które reprezentują. Trochę znają się na Ziemskim życiu, ale za słabo. Więc mam z nich dużo, dużo śmiechu. Mówią w różnych językach, ale instynktownie rozumiem wszystkie. Rodzina. Nie powiem, że każdy ma taką jak ja, ale wiemy o co chodzi z rodziną. Kocham ich straszliwie <3
3. Świat, rzeczywistość.
Jego struktura, duchowa natura, ew. poziomy istnienia, itd. - czyli co się składa na rzeczywistość materialną i niematerialną.
Moja struktura, którą instynktownie czuję:
Wszechświat zawieszony w Pustce - co budzi w ludziach pojęcie Świadomości jako światła w Podświadomości czyli ciemności
We Wszechświecie - mnóstwo światów
Między nimi - Międzyświaty, nie znające czasu i przestrzeni (nie chodzisz, myślisz i jesteś gdzie i kiedy chcesz)
W każdym Świecie - Mnóstwo wymiarów rzeczywistości
Ziemia? Materia zawieszona w międzyświecie, co kreuje 'Matrix' o którym tak szeroko się mówi. Młodziuteńki świat z tej naszej planety, dlatego tak strasznie tutaj. Zbuntowany nastolatek Pana Boga

Myślę, że przechodzimy okres buntu i się z nim-Wszechświatem jako całą formułą życia kłócimy. Dręczą nas demony - wietrzą okazję. I dręczą nas byty które sami stworzyliśmy - jak źli bogowie, niektórzy oczywiście (np. odczuwam silnie, że Kali czy Anubis nie są tworem człowieka, ale istnieją islamskie dżiny, które udają Allacha - wiem jak to brzmi, ale spotkałem. Okropne stworzenia, pełne agresji, szukające zaczepki. *Allacha, Jahwe i inne absoluty rozpatruję jako interpretację Boga Wszechświata. Istoty często się podszywają, ale jak wyżej - uważam Boga za jedynego i bezosobowego)
Inne światy, które miałem okazje poznać przez regresję lub podróże zostawię dla siebie. Ale powiem szczerze, że niemal każdy opisano mniej lub bardziej trafnie w naszych tekstach.
Z takich znanych - Atlantyda, Lemuria. Uwielbiam Lemurię. Piękna, gęsta dżungla, zupełnie jak w tle naszego forum. Tylko przesycona światłem. Mistrzowie Lemurii są przekochanymi istotami.
Czuję, że ziemia ma jakby odrębny plan astralny, oddzielony od Międzyświatu. Że jest on inny niż to co nazywam 'dalszym astralem' gdzie są te światy. I jeszcze jedno, bardzo intensywne uczucie: Oprócz Wszechświata jaki znamy z książek naukowych, żaden inny nie jest materialny, a i ten zmienia obecnie swoją strukturę na subtelną. Zupełnie jakbyśmy mieli w nieodległej przyszłości dołączyć do 'reszty'.
4. Kosmogonia świata i jego ew. koniec.
Czyli wyobrażenie dot. pochodzenia świata, ludzi, życia i wszystkiego, co jest. A także wyobrażenie ew. końca.
Oraz sens i uzasadnienie tego wszystkiego, jeśli takie wypracowaliśmy.
Myślę, że przy okazji Boga o tym opowiedziałem.
A każdy koniec jest początkiem, póki Bóg-Wszechświat żyje oraz świat nieustannie się powiększa o nowe wymiary i światy.
5. Człowiek i jego "energetyka".
Czyli nasze podejście do Duszy, czakr, ciał mentalnych, astralnych i jeszcze jakie tam uznajemy, bądź nie.
Sens tego wszystkiego, rola, którą w tym widzimy, itd.
Ludzie mają moc kreacji.
Materia poddaje się pod naciskiem 'magii duszy'.
Ego - nasza osobowość rozumuje i układa wiedzę dla naszej ludzkiej egzystencji. Odróżnia nas też od innych. Dzięki ego jest świat, stanowi ono ściany 'komórkowe' między komórkami Wszechrzeczy.
Dusza - to Wyższa Jaźń, Superego. Np. Dla mnie nie liczy się w ogóle to, co człowiek reprezentuje sobą materialnie. Ja prowadzę dialog z duszami, nie oceniam ich ani ich wehikułu. Dusze często mają swoje stare pochodzenie wypisane w ciele. Spotykałem ludzi o różnych rasach - inkarnowane: elfy, anioły, upadłe anioły (w sensie stanu energetyki), demony (teraz tacy ludzie ode mnie się odsuwają, bo ich podobno ranię - kiedy chcę pomóc lub być miłym, jak zwykle. To są trudni ludzie, bardzo. W przeciwieństwie do demonów doczepionych nie można się przecież pozbyć ich demoniczności, co jest dosyć przykre dla otoczenia - np. Stalin, przy którego historii mam uczucie, że dusza tego człowieka ta powiedzmy oryginalna właścicielka ciała została wygnana i zastąpił ją demon).
Właśnie. Coś czego doświadczyłem - zmiana właściciela ciała. Celowo wywołane opętanie o wymiarze pozytywnym. Nigdzie się o tym nie pisze, ale na codzień mam z tym styczność (cóż, mam Rodzinę, która chce pomóc - wymyśliliśmy jak. Pożyczam im moje ciało, chociaż bardziej chodzi o nich, niż o moją potrzebę, ale chcę żeby czuli się potrzebni chociaż trochę w moim ludzkim życiu). Jak z opętaniem demonicznym - ciało zostaje przejęte. Ale z tą różnicą że z własnej woli i zazwyczaj daje pozytywne skutki (mi pomaga złapać dystans do tego czego doświadczam na Ziemi).
Ciała człowieka: fizyczne w tym mózg jako siedlisko umysłu-narzędzia, ciała subtelne (ciało eteryczne, energetyczne, emocjonalne, mentalne-umysł i jego informacje), dusza, rdzeń duszy. Rdzeń duszy to jakby ta iskra życia od której zaczyna się dusza tworzyć, dusza wokół rdzenia wytwarza już swoje charakterystyczne cechy. Zasiedla ona ciała subtelne, ale nie wgłębiałem się w kolejność. Na końcu cała ta 'cebulowa' struktura wchodzi w ciało fizyczne i łączy się z nim dzięki temu, że poszczególne warstyw tłumaczą swoje funkcje i energie aż do czakr, które bezpośrednio łączą się z ciałem fizycznym za pomocą narządów, gruczołów itd.
Wierzę jeszcze:
Telepatia, jasnowidzenie - naturalne dla każdej duszy więc i każdego człowieka.
Ciało może funkcjonować bez duszy na autopilocie, ale szybko traci to sens, a więc choruje, jego egzystencja jest materialistyczna bez pragnień albo zupełnie bezcelowa, brak tu emocji - wszystkiego co reprezentuje dusza.
Wychodzimy z ciała niemal cały czas jakimś procentem. We śnie całkiem -sny reprezentują symbolicznie, alegorycznie naszą podróż. Pozostajemy nieświadomi, jeśli nie ćwiczymy lub nie mamy rozwiniętej duchowości.
Reinkarnacja - wcielanie. Wierzę, że Ziemia jest jakby 'ośrodkiem szkoleniowym dla straumatyzowanych dusz', które tutaj mogą przerobić swoje lekcje i pozbyć się traumy (często przez ekspozycję właśnie). Wiele dusz doznało urazów na wojnach w innych miejscach i tutaj schodzą leczyć swoje 'rany'. Może dlatego jest tutaj tak strasznie i pięknie na raz?
Opisałem wszystko na bazie doświadczeń, bo naprawdę nie chcę się wiązać z żadnym systemem. Mówię tylko i wyłącznie w swoim imieniu, o swoich doświadczeniach, bo nie znoszę podejścia, że prawda jest jedna. Uważam, że prawd jest tyle ile dusz, jak wyzej przy opisie Boga - jesteśmy wszyscy jednym, porozdzielanym ściankami ego, żeby dobrze się bawić zamiast tkwić w pustce

Takiemu osobowemu bogu zawieszonemu w nicości byłoby strasznie nudno. A może nie byłoby, a było i dlatego tak to wygląda? A to, że nie każdy dobrze się bawi to już skomplikowane ścieżki losu, które wszyscy jako Bóg Wszechświat sobie wymyśliliśmy i się pogubiliśmy we własnym labiryncie. W końcu o to chodziło. Pewne części tej Wielkiej Duszy Wszechświata po prostu kiepsko znoszą tą zabawę. Tak jak fizycznie mamy ze sportem - np. kocham jeździć konno, ale moje stawy ciężko to znoszą.
Poza tym najczęściej w rytuałach używam świec, ziół, kamieni, kadzideł, run, sznurków i laleczek. Również własnych symboli oraz symboli ogólnych. Czasem odwiedzam Kościoły - im starsze tym lepiej się ładuję - lub straszne miejsca takie jak Oświęcim. Też się tam łąduje. Zdaje się, że mam duszę po równo ciemną i jasną, więc nie mam zazwyczaj problemu z żadnym typem energii i każda mnie dołądowuje i 'cieszy'. Wszystko co z energią i duszą - to mój świat <3
Sorki jeśli jestem zbyt szczery
EDIT: I ZAPOMNIAŁEM O NAJWAŻNIEJSZYM! To, co wpływa na caaaaaaaały obszar mojej duchowości (szkoda, że nie na materialny - trochę brak mi pokory, ale to taka cecha charakteru, którą staram się zrównoważyć innymi pozytywnymi).
"WIEM, ŻE NIC NIE WIEM"
Wierzę, sądzę, uważam, czuję, myślę, że... Może i mam bardzo silne i kontrolujące ego, które próbuje narzucać się mojej duszy, ale nie aż tak, żeby uważać że wiem wszystko. Mógłbym być nawet samą emanacją osobową Boga ( a wierzę, że jest taka istota, chociaż pojawia się i znika, taki Bóg z maszyny od spraw beznadziejnych, gdzie potrzeba cudu) i wciąż mówiłbym: WIEM, ŻE NIC NIE WIEM. Ale czuję, że...